Svalbard
Liczba postów : 7 Join date : 07/07/2016
| Temat: Saga o ludziach lodu, owiec, smoków i komunizmu Pon Wrz 19, 2016 8:49 pm | |
| Uwaga! Poniższy temat zawiera śladowe hurtowe ilości: - łamania kanonów - romansów bez jakichkolwiek podstaw - statków, które radośnie idą na dno - dziwnych fetyszy - czego tylko dusze twórców zapragną
Jest on tworzony w celach stricte komediowych, zawarte w nim treści nie odzwierciedlają, nie próbują odzwierciedlać, a po prawdzie, to nawet nie leżały obok prawdziwych interpretacji kanonów i OCek twórców tematu.
Zostaliście ostrzeżeni. Twórcy tegoż tematu nie refundują wybielacza ani innej chemii na raka, którego dostaniecie po jego lekturze. Czytacie na własną odpowiedzialność.Występują
Svalbard jako Norwegia
Kanada jako Walia
Prusy jako Irlandia
Korea Północna jako Radosny Stalker Podróż nie była tak długa, jak Askel się spodziewał. W istocie przybył na miejsce w mgnieniu oka. Winić należy książkę, w której się zaczytał. Fabuła wciągała mocniej niż otchłań, do której portal przypadkiem otworzył pod łóżkiem Szwecji dwa lata temu. Styl pisania był lekki i ulotny niczym dusza dziecka, zaś bohaterowie szybko zyskiwali sympatię czytelnika. Nic zatem dziwnego, że Norweg przepadł w literackich odmętach, unosząc głowę znad lektury dopiero, gdy był na miejscu. Pejzaż, który ujrzał, z pewnością zapierał dech w piersiach. Jak okiem sięgnąć wysokie, wiecznie zielone sosny i świerki drapały niebo rozłożystymi gałęziami. Śnieg, leżący na nich, przypominał chmury, które przysiadły, aby chwilę odpocząć. Zdawało się, że puszysta biel lada moment zerwie się z iglastych konarów, aby wzlecieć i kontynuować przerwaną podróż po błękitnym niebie. Słońce stało wysoko i świeciło tak wesoło, że Askel mógłby przysiąc, iż to jedno z tych narysowanych w rogu kartki, uśmiechniętych słoneczek-buziek, zdobiących dziecięce rysunki. Ciszy nie przerywał żaden hałas, spokój ogarniał całą okolicę. Mała wiewiórka śmignęła między ośnieżonymi gałęziami jodły, zrzucając trochę puchu na ziemię. Spadł miękko na zaspę pod pniem, zostawiając po sobie niewielkie wgłębienia. Jedynie dwie rzeczy psuły sielskość krajobrazu. Pierwszą niezaprzeczalnie była chatka, stojąca na kawałku wolnej przestrzeni. Wyglądem przypominała takie, jakie traperzy czy inni myśliwi budowali, aby nie musieć przy każdej wizycie w lesie tworzyć szałasu. Problem z nią polegał na tym, że mogła mieć już dobre 30 lat. Z domkami oraz innymi budynkami jest tak, że nie nabierają charakteru z upływem czasu. A przynajmniej ta jedna chatka nie potrafiła zestarzeć się z godnością. Bogowie wiedzą, czy jak otworzy się drzwi, dach się nie zapadnie. Albo czy w ogóle da się wyrwać ten kawał drewna górnolotnie zwany "drzwiami" z otworu w ścianie. Drugą rzeczą, która pretendowała do miana spędzającej sen z powiek, był Norweg. Stojący na środku scenerii przypominającej tapetę na pulpit jakiegoś miłośnika zimy czy niewyspanego korpo-szczura, marzącego o odpoczynku od miasta. Nie powinno go tu być. Nie tylko ze względu na fakt, iż jego osoba nie wpasowywała się w klimat otoczenia - ubrany w garnitur i narzucony na niego płaszcz niezaprzeczalnie wyróżniał się z tła - ale przede wszystkim dlatego, że miał udać się na spotkanie z innymi nacjami. Rozpadająca się chatka nie wyglądała na miejsce, gdzie ktokolwiek zwołuje konferencje. Nawet Włochy miałby w sobie tyle ogłady, aby odrzucić tę lokację jako potencjalną arenę do masowego spędu narodów maści wszelakiej. Nie wspominając, że zapewne zamarzłby od samego myślenia o czymś takim. Askel rozejrzał się kolejny raz po drzewach wokół i zdał sobie sprawę, że ma mokro w butach. Oczywiście, że nie ubrał traperów czy nawet tandetnych gumofilcy do garnituru. Nie należy wobec tego się dziwić, że gdy stał w śniegu do połowy łydki, zdążyła mu nalecieć w buty całkiem pokaźna jego ilość. Westchnął ciężko, nie wiedząc kogo za ten cały cyrk winić. Uniósł póki co jedną nogę i potrząsnął nią w nadziei, że to cokolwiek pomoże. Nie pomogło. Za to od majtania nogą zsunęła mu się blond peruka. Poprawił ją, chowając kosmyk rudych włosów. | |
|