Svalbard
Liczba postów : 7 Join date : 07/07/2016
| Temat: Nieregulaminowy Pierdutnik Pon Lip 11, 2016 9:25 pm | |
| Niektórym ludziom nie jest dane nabrać mięśni i wyglądać zdrowo. Są wiecznie chudzi i zabiedzeni, ich skóra niezdolna do opalenia, a twarz styrana. Przypominają psy, którymi nikt nie potrafi się należycie zająć. Zdziczałe i agresywne biegają po zaułkach i ciemnych ulicach, polując na wszystko, co tylko zmieści się w ich szczękach. Einar z wyglądu przypomina właśnie takiego kundla. Jest wysoki, acz chudy. Na jego ciele odbiły się trudny i znoje mieszkania na zamarzniętym końcu świata. Nie był w stanie nabrać zbyt wiele mięśni; twardy, skalisty grunt daleki jest od bycia żyzną glebą. Musiał radzić sobie z tym, co ma, jak najlepiej wykorzystać skromne zasoby. Jeśli nie można posiąść brutalnej siły, zostaje spryt i szybkość. Szlifował te cechy, starając się zdobyć w ten sposób przewagę nad wymagającym otoczeniem. Jego ciało jest gibkie i zwinne, zdolne do gwałtownych ataków oraz sprawnych uników. Mięśnie - choć niezbyt okazałe - są twarde, ścięgna mocne, a żyły znaczą ścieżki pod bladą skórą. Zimno i mrok nocy polarnej odebrały jego ciału wszelki kolor. Nie zdołały jednak okraść z barwy włosów Einara. Jasne, rude kłaki tworzą niewielkie falki i subtelne loki. Są dość niesforne, jak właściciel odporne na wszelką sugestię i argumenty w rodzaju szczotki. Resztki posłuszeństwa okazują tuż po myciu, gdy dadzą się rozczesać. Bez tego wilgotne skręciłyby się w ciasne sprężynki. A poza tym – żyją własnym życiem, latając dookoła twarzy właściciela. Stereotypy na temat rudych zahaczają o jego uszy, aczkolwiek bardzo rzadko. Nie miał zatem powodu nienawidzić siebie. Trzeba przyznać, że na swój sposób lubi rudość. Niestety, jakkolwiek jemu podoba się czupryna w ciepłych kolorach, tak niewiele osób lubi patrzeć na twarz Einara. Rude włosy, to i rude brwi oraz rzęsy, jasne, niemalże niknące na jego twarzy. Policzki oraz nos mężczyzny pozbawione są piegów, tworzą mleczne tło, na którym oczy stwarzają iluzję bycia dodanymi niedbale, na siłę, doklejonymi gdzieś na szybko w procesie tworzenia. Bo wypada, bo tak trzeba. A ich barwa wcale nie pomaga zaaklimatyzować się na twarzy, na której się znalazły. Bursztynowe, lekko wpadające w pomarańcz, czasem z przebłyskami czerwieni lub złota. Tak niepodobne do skandynawskiego typu urody, a jednak niesamowicie lepiej przystosowane do jasnego słońca północy niż wyblakły błękit aryjczyków. Są jednak zawsze podkrążone. Einar częściej lub rzadziej miewa problemy ze snem. Jego rytm jest uzależniony od pory roku. Dzień polarny przynosi ze sobą bezsenność, noc polarna sprawia, że niesamowicie ciężko się obudzić. Z tego względu ciemne obwódki goszczą pod jego oczami cały rok. Jakkolwiek oczy można by uznać za całkiem ładne, z jego nosem już tak dobrze nie jest. Był łamany tak często, wykrzywiany i miażdżony, że przestał się prawidłowo zrastać. Noszone od jakiegoś czasu okulary nieco zakrywają sińce jak i garb, jednak nie zmienia to faktu, że on tam jest. Chyba nawet jeszcze zwiększył się od oprawek, systematycznie naciskających na kość. Ale ciężko rzecz. Raczej Einar nie zwraca wielkiej uwagi na stopień wykrzywienia swojego nosa. To jeden z jego najmniejszych problemów. Zwłaszcza, że wystarczy poprosić w odpowiedni sposób, aby ktoś przemodelował mu kichawę wyważonym, celnym ciosem. O ile, oczywiście, napastnik nie ma oporów przed biciem okularników. Einar nie ma najlepszego wzroku, trzeba to przyznać. Mogło być gorzej, oczywiście, nie ma powodu do narzekania. Z daleka widzi doskonale. Za to z bliska obraz zaczyna mu się złośliwie rozmazywać. Z tego powodu nosi okulary – w cienkiej drucianej oprawce, brońcie bogowie jakiekolwiek hipsterstwa. Nawet Einar nie wie, co to znaczy. Ale nie chce mieć z tym nic wspólnego. Oczy podkrążone, nos krzywy, a jak z ustami? Ratują całokształt? Bynajmniej. Są nieco za wąskie, blade i chłodne. Zęby z kolei o tyle nietypowe, że kły nieco – acz wciąż zauważalnie – są dłuższe od pozostałych. Osadzone w szczęce mocno, wszak Einar gryźć lubi. To ten typ, który kostki lodu chrupie jak landrynki. Ciężko ocenić, czy to właśnie przez jego ciągłe podgryzanie wszystkiego – od ludzi po kości – żuchwę ma mocną, lekko kwadratową. Powyżej niej kości policzkowe kładą cień na nieznacznie zapadnięte policzki. Są momenty, kiedy wydaje się straszny bądź przeciwnie – żałosny. Jedno jest pewne, oczy są zwierciadłem duszy. A spojrzenie Einar ma twarde, gości w nim spora dawka pewności siebie i wyzwania, jakie zdaje się rzucać każdej, napotkanej osobie. Jakby zachęcał ją do podjęcia walki, do wszczęcia burdy. Tylko szuka zaczepki wszędzie i u każdego, prowokuje kpiącą miną oraz wzrokiem przepełnionym pogardą dla drugiej osoby. Rzadko widać u niego strach. Nie znaczy to jednak, że jego mimika jest uboga. Wręcz przeciwnie, okazuje sporo uczuć. Nie zawsze są prawdziwe, nie zawsze szczere, ale są tam. Złośliwość, agresja, nieposzanowanie, rozbawienie, znudzenie, niechęć oraz wiele innych. Jego tors i kończyny pocięte są pręgami blizn po licznych starciach oraz wypadkach. W takich warunkach będąc kimś tak narwanym oraz nieostrożnym, to byłby cud, gdyby nie ostały mu się żadne ślady po bezmyślnych walkach. Szczególnie, że regenerację ma znacząco zwolnioną w porównaniu z pełnoprawnymi krajami. Blizny pozostają jako nieme wypomnienie tego, że jest słabszy. Nie goni za modą, to pewne. Zwykle ubiera czarne lub czerwone ubranie – na takim nie widać plam z krwi. Praktyczne, prawda? Koszule, wiecznie zmięte, podkoszulki nieco za duże, jeansy i wygodne buty to standardowy zestaw. Latem zdarza się, że zakłada szorty czy spodnie typu bojówki z masą kieszeni. Nie odczuwa zimna tak mocno, jak inni. Jego ciało samo w sobie jest chłodne, zatem nie powinno nikogo zdziwić, że na -10 potrafi chodzić w samym podkoszulku. Odporność na mróz ma bardzo daleko posuniętą, aczkolwiek na jego wyspach potrafi być dużo, dużo zimniej. Zakłada wówczas ciepłe kurtki, grubsze spodnie, okręca szyję szalikiem. Nie lubi sztucznych materiałów, najbardziej ze wszystkiego ufa skórom oraz futrom. Zatem na prawdziwe mrozy ma ubranie podszyte foką, nie pogardzi również kożuchem z niedźwiedzia. Porusza się dość cicho, lecz w miarę szybko. Chyba, że akurat mu na rękę zwolnić, przypatrzeć się czemuś. Nawykł do wypatrywania wtapiających się w otoczenie elementów, wszak przez lata to warunkowało jego przeżycie – poszukiwanie bieli futra na bieli śniegu. Męczące jest takie zajęcie, lecz cóż było zrobić? Życie. A gdy to życie nadmiernie denerwuje, jego ruchy stają się agresywniejsze, nieco bardziej szarpane. Marszczy wtedy brwi, zdarza się, że i warknie czy zęby wyszczerzy. Ale lepiej go nie denerwować. Nigdy nie można być pewnym, jak to się skończy i co akurat przy sobie ma. A może mieć wiele naprawdę dziwnych przedmiotów, które upycha po kieszeniach albo wrzuca do plecaka. Czarny, skórzany plecak przeszedł prawie tyle samo, co właściciel. Często łatany, zszywany oraz naprawiany, a mimo to rudzielec nie boi się mu zaufać i zabierać ze sobą na podróże w głąb wysp. CHARAKTERPodczas gdy większość ludzi ma małpiego przodka, to już rudzielce pochodzą od kota. Znacie ten trudny charakter, jaki czasem mają doprowadzające do szaleństwa dzieciaki z sąsiedztwa? Tkwisz z takim na jednym podwórzu i albo go nienawidzisz, albo uwielbiasz. Einar zdecydowanie jest właśnie takim drażniącym znajomym z domu po drugiej stronie ulicy. Nie da się być względem niego obojętnym, jakkolwiek by się próbowało. Zawsze znajdzie sposób, aby doprowadzić drugą stronę do szaleństwa lub przeciwnie – zjedna ją sobie i w pewien niewytłumaczalny sposób zaskarbi przyjaźń bądź przynajmniej pozytywne relacje. Nie znaczy to jednak, że jest blisko z kimkolwiek. Większość osób trzyma na pewien bezpieczny dla siebie dystans, nie łączą go z nimi żadne, zażyłe relacje. Sojusznik jednego dnia, drugiego stanie się wrogiem. Bez ostrzeżenia, bez powodu. Po prostu. Bo takie Einar miał widzimisię. Jest chaotyczny, nieprzewidywalny i zmienny, bardzo szybko się nudzi. Ma niesamowicie denerwujący zwyczaj testowania reakcji innych. Zdarza się, że niektóre rzeczy robi tylko po to, aby przekonać się, jak druga osoba zareaguje. Zdecydowanie najbardziej bawi go, gdy ktoś traci nad sobą panowanie. Ironią jest, że sam reaguje nadmiernie agresywnie w wielu sytuacjach. Jest również hipokrytą i zakłamanym dwulicowcem. Zbyt długie trzymanie go przy sobie niemal na pewno zaowocuje tym, że odwróci strony i zaatakuje, gdy nikt się tego nie spodziewa. A walczyć uwielbia. Nie na odległość, nie bronią palną czy orężem na długim trzonku. Najlepiej, jak znajduje się blisko przeciwnika, na tyle, że słyszy bicie jego serca. Z tego powodu wybiera ostrza krótkie, poręczne, którymi może zadawać ciosy szybkie i precyzyjne. Czy nie obawia się, że takie zbliżenie zakończy się dla niego boleśnie? Niezbyt. Jest istotą pozbawioną strachu przed śmiercią, przed obrażeniami, bólem... To nie tak, że go nie odczuwa. Czuje, jednak stara się ignorować. Przez lata życia w trudnym klimacie wpajano mu, że ma być twardy, nie okazywać słabości, a śmierć na polu walki to największa chwała dla mężczyzny. Nie wspominając, że przecież i tak się odrodzi. Więc czego tu się obawiać? Śmierć jest niby zaśnięcie, by potem obudzić się z zamglonymi wspomnieniami i żyć dalej. Jego zdrowy rozsądek jest do tego stopnia okaleczony, że zdając sobie sprawę z ryzyka i niebezpieczeństwa, bardzo często nie potrafi się cofnąć. Podoba mu się to. Balansowanie na granicy życia i śmierci, adrenalina i pobudzenie, jakie ze sobą niesie. Zapomina wtedy o wszystkich problemach, jest szczęśliwy i czuje, że jest prawdziwie wolny. Nurkowanie z fiordu, fikołki na skuterze czy wspinanie się na lodowiec bez zabezpieczenia to zdecydowanie coś, co lubi robić w wolnym czasie. A tego akurat ma bardzo dużo. Przez swoje lekkie podejście do obowiązków i pracy czy ogólnie życia i zasad. Nie ma sensu powtarzać mu, że tak nie może, że powinien robić coś innego, to nielegalne czy niedopuszczalne. Jak sobie postanowi to chyba tylko koniec świata mu przeszkodzi. Jest uparty, niesamowicie uparty, i choćby miał się czołgać - będzie parł naprzód. Również duma to jego główna cecha charakteru. Niesamowicie ceni sobie swoją niezależność i nie zamierza za nic podporządkować. Praca? Obowiązki? A gdzieżby. Nie będzie słuchał się ludzi ani pracował dla nich. Nie da zrobić z siebie pieska na posyłki. Prędzej zginie niż pochyli przed kimś głowę. Niestety, momentami ma problemy z wyciąganiem wniosków z własnych potknięć. Mawia się, iż tylko szaleniec robi wciąż to samo i oczekuje innych rezultatów... Nie znaczy to jednak, że Einar jest monotematyczny. Nudzi się niesamowicie szybko, zaś jego nuda jest groźna dla otoczenia. Niebezpieczne, ryzykowne pomysły, które nie mają prawa wypalić? Nie tylko na takie wpadnie, jeszcze pobiegnie wcielać je w życie. Najlepiej pilnować, aby często miał coś do roboty na tyle interesującego, by wciągnęło go na kilka godzin. Pomimo ogólnych cech charakteru przypominających stereotypowego złego z tanich komiksów, rządzenie światem to nie jego działka, zbyt wiele z tym problemów. Najlepiej się czuje zostawiony sam sobie. Nie rusz i nie dotykaj. Nie denerwuj, nie drażnij. Bo wszak on może ciebie, ale ty jego nie, prawda? Świat przecież nie jest sprawiedliwy, tak się mawia. A nie tylko niesprawiedliwy, ale też zmienny jest nasz padół ziemski. Pomimo tego, że obecnie jest spory nacisk na bycie dobrym, miłym i przywracanie wiary w ludzkość, próżno szukać takich cech u rudzielca. Nie powstrzyma się przed niczym. Jest osobą, dla której honor to tylko puste słowo, liczy się jedynie wygrana, niezależnie od ceny czy sposobu. Ciosy poniżej pasa i noże w plecach do jego specjalność. Mimo zachowania osoby lekko podchodzącej do świata, która ma wiele w poważaniu, równie dużo rzeczy potrafi go zdenerwować. Zbyteczne zbliżanie się, naruszanie przestrzeni osobistej, paplanie bez sensu. Trzeba przyznać, że widać po nim jego pochodzenie. Zdecydowanie jest to człowiek trudny, męczący, traktujący innych przedmiotowo. Bardzo ciężko do niego dotrzeć czy stworzyć bardziej zażyłą więź. I nie jest łatwo znaleźć odpowiedni sposób. Często staje okoniem, kiedy tylko ktoś próbuje narzucić mu swoją wolę, choćby wynikało to z troski. Odbiera to jako bezpośredni atak na swoją osobę i prawo podejmowania własnych (chociaż często błędnych) decyzji. Einar to jednak nadal trochę dzieciak, który lubi wygłupy i beztroskę. Dziecinnie będzie robił na złość i wkurzał, drażnił albo doprowadzał na skraj wytrzymałości. Trafił po prostu w złe tereny. Na lodowej pustyni nie ma miejsca na błędy, zimno nie wybacza żadnego potknięcia. A on bardzo chciał pokazać, że poradzi sobie bez innych, chciał zaimponować, by zwrócono na niego uwagę i pochwalono. Nikt nie pochwalił. Z resztą, czego Einar oczekiwał? Że ludzie będą go wynosić pod niebiosa, bo potrafi przeżyć we własnym domu? Takie myślenie do niczego nie prowadzi. Nie zmienia to jednak faktu, że musiał szybko dorosnąć i wcale tak do końca mu się to nie udało. Nadal ten brak uwagi za młodu daje o sobie znać. Szczególnie uwielbia, kiedy inni opowiadają mu o dalekich krajach czy stworzeniach z mitologii. Włącza mu się wówczas tryb takiego małego dziecka, które będzie zadawać wiele pytań, drążyć temat i zachwycać się osobliwościami. Potrafi nawet być niewinnie zabawny czy szarmancki. Nie na długo jednak, nie przy większym zbliżeniu. Nie umie żyć z ludźmi, bo nigdy nie miał z nimi zbyt wielkiego kontaktu. Przypływali, brali sobie, co chcieli, po czym odpływali. Ot, tyle. Stąd jego brak przywiązania do kogokolwiek. Oni i tak pewnie w pewnym momencie znikną, po co się nimi przejmować? Żadnych zażyłości, żadnych problemów. Każdy robi to, co chce, czasem razem, czasem samemu. Niekiedy ścieżki się skrzyżują tylko po co, aby ponownie rozejść. Nie jest typem, który szuka stabilności i spokoju, bo doskonale wie, że nic takiego nie istnieje. Słońce za godzinę zmieni się w deszcz, burza może w każdej chwili ucichnąć. Niczego nie można być pewnym i to jest piękne. Ma straszne problemy z opowiadaniem o sobie i swoich uczuciach. Unika tego, uważa za zbędne. Nie doświadcza potrzeby się otwierać, dobrze mu, kiedy nikt nie wie, co tak naprawdę myśli. Czuje się niesamowicie niekomfortowo, gdy ktoś próbuje zeń wyłuskać odrobinę szczerości. Ma wrażenie, że obnaża swoje słabości, czego stara się unikać. Stąd też naprawdę niewiele osób wie, że Einar cierpi na klaustrofobię. Tuszuje ten fakt i udaje, że w ciasnych pomieszczeniach czuje się doskonale. Ciężko dla niewprawnego oka zauważyć różnicę w jego zachowaniu. Praktycznie nikt nie połączyłby zerkania po suficie, nieco zbyt szybkich ruchów i prób trzymania głowy nisko ze strachem. W prawdziwą panikę wpada dopiero w małych, zamkniętych przestrzeniach, z których nijak nie może się wydostać. Unika ich jak ognia. Uwielbia pomieszczenia duże oraz przestronne, z jak najmniejszą liczbą mebli oraz wielkimi oknami. Jak jeszcze są malowane w jasne barwy to już zupełnie ideał. Sporo osób w takich pustych, zimnym pokojach czuje się nieswojo, jednak nie Einar. Nie pragnie, aby dom wyglądał przytulnie, bo przytulność kojarzy mu się z ciasnotą. Luksusy oraz przepych są mu obce. Żyje w takim miejscu, że źle mu, gdy znajduje się w budynku aż kipiącym od dobrodziejstw. Zbyt miękkie łóżko powoduje u niego ból pleców, wyszukane stroje są niewygodne, przesadnie wielkie uczty to tylko marnowanie jedzenia. A technologia? Po co to komu? Nie jest w stanie zrozumieć dążenia ludzi do posiadania wokół siebie gadżetów maści wszelakiej. Nie umie ich nawet używać. U niego na wyspach są całkowicie zbędne, tym bardziej zatem dziwi się osobom niemogącym żyć bez nowinek technologicznych. Sam nie posiada nawet telewizora czy telefonu. Całkiem za to lubi muzykę i instrumenty muzyczne. Czasem sobie zagra, może nawet ma pewien talent. To chyba rodzinne, różne osoby mogą różnie na to patrzeć – jako błogosławieństwo zręcznych palców albo przekleństwo zauważania błędów w wielu dzisiejszych piosenkach. Traktuje to jednak mocno jak hobby na naprawdę nudne, zimowe wieczory. Nie ma zapału grać regularnie, chociaż chętnie początkowo się uczył. Tak jak ze wszystkim, przez pierwszy miesiąc czy dwa jest pełno entuzjazmu, potem owy nieco opada. Języków również się uczył, choć tych akurat bardziej z potrzeby. Opanował biegle norweski, rosyjski, angielski, może jakby podszkolił, to umiałby też niemiecki. Kojarzy kilka słówek z ukraińskiego. Po męczącym, pełnym wrażeń dniu lubi brać długie, chłodne kąpiele, a i nagość nie jest mu straszna. Nie krępuje się swojego ciała, jednak zdrowotną saunę omija szerokim łukiem. Nie dla niego takie gorące klimaty. Jedyny gorąc, jaki toleruje, to ten ogniska albo kominka. Długi czas to wystarczało mu do przygotowywania potraw. Pierwsze lepsze złapane mięso rzucone nad płomienie zabarwione solą czy nawet surowe. Nie jest i nigdy nie był wybredny, jedzenie od zawsze było na wagę złota. Smaczne czy nie, najważniejsze, że jest. Kiedy pierwszy raz spotkał się z przyprawami, to był jak szok. Tyle smaków, opcji i wariantów. Pokochał je od razu i do tej pory uwielbia bawić się w kuchni w małego chemika, łącząc ze sobą różne zioła. Nie sprawiło to jednak, że stał się delikatesikiem o wybrednym podniebieniu. Czasem jednak warto przełamać monotonię, bo czemu by nie? Skoro może, to korzysta. A w jaki inny sposób wprowadzić trochę różnorodności? Warzyw nie lubi, a owoców długo nie znał. Jego dieta to mięso naprzemiennie z rybami, zatem od czasu do czasu porządny, pachnący ziołami stek jest wystarczającą odskocznią od rutyny. Jeszcze popity mocną, aromatyczną kawą... Chyba wszyscy na północy popadają w manię picia dużych ilości kofeiny. Niskie ciśnienie oraz ekscesy Słońca robią swoje. Do licznych zalet, które nieudolnie próbują zrównoważyć gro wad, można dołączyć znajomość kwalifikowanej pierwszej pomocy. Na jego wyspach nie ma pogotowia, zatem musiał nauczyć się radzić sobie samemu – czy to zszyć rozcięcie, czy unieruchomić złamanie. Są momenty, kiedy i drugą osobę opatrzy. Jednak zapomina najczęściej, że ranny odczuwa ból i potrafi manipulować w ranie na przysłowiowego żywca. Tak samo nie potrafi przejąć się cierpieniem psychicznym. Jest osobą empatyczną i nie ma problemu z wczuciem się w sytuację bliźniego. Jednak próżno szukać u niego miłosierdzia czy współczucia. Najczęściej machnie ręką. RELACJETeraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do stu tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuję ciebie. I ty mnie nie potrzebujesz. NORWEGIAObecny „opiekun” Einara, tak to nazwijmy. Ich relacje są – łagodnie rzecz ujmując – skomplikowane. Rudzielec długi czas starał się o uwagę Askela, chciał mu zaimponować swoją odwagą oraz zaradnością. Jednak tej uwagi nie dostał. Trochę z rudego wychodziła jego dziecięca samolubność. Nie potrafił zrozumieć, że Norweg ma inne, dużo poważniejsze rzeczy na głowie. Chciał, by poświęcał czas jemu, a nie tylko pracował. Pokazywał magię, trolle, opowiadał o smokach. Próżne nadzieje. Zostawiony sam sobie Einar robił, co chciał, przestając w końcu dbać o Norwega. Jego podziw dla umiejętności Askela zmienił się w zazdrość oraz zawiść, zaś pragnienie bycia dostrzeżonym w niechęć. Gdzieś tam nadal tkwi żal do Norwega, ale obecnie nie przywiązuje już do tego takiej wagi. Nie po tym, jak nagle z wolnego terenu bezpaństwowego stał się częścią Królestwa. To znacząco pogorszyło ich wzajemną relację i z niegroźnego ignorowania przeszło niemal w otwarty konflikt. Einar nie zamierza ułatwiać życia Askelowi, wręcz przeciwnie. Skupia się na denerwowaniu go i dogryzaniu na każdej okazji. Jeśli porozmawiają dłużej niż kwadrans i nie pobiją to naprawdę sukces. ISLANDIAPoczątkowo odczuwał pewnego rodzaju zazdrość o Sigurda. Niezbyt długo, bo szybko przekonał się, że Islandczyk nie chce wcale opieki Norwega. Zatem został jakby oczyszczony i wszelkie negatywne uczucia zaczęły oscylować wokół osoby Askela. Sigurda traktuje bardziej jak coś osobnego, coś poza konfliktem z Norwegiem ale jednocześnie odgrywa młody Islandczyk w tej kłótni ważną rolę. Na złość Askelowi Einar wyciąga Sigurda do barów, na polowania czy wszędzie tam, gdzie tego Norweg nie aprobuje. Stara się psuć chłopaka na wszystkie sposoby. Bogowie wiedzą, czy naprawdę go lubi i jest mu go żal, czy robi to czysto po to, aby wyprowadzić Askela z równowagi. DANIAObecnie nie mają zbyt zażyłych stosunków. Mimo to, w pewien sposób Einar lubi Duńczyka. Jest znacznie ciekawszym towarzystwem aniżeli Norweg. I przede wszystkim rudzielec czerpie nienormalną satysfakcję z powodu tych wszystkich krzywd, które na przestrzeni wieków Dania wyrządził Askelowi. SZWECJAKolejny, z którym nie utrzymuje bliższych kontaktów, ale czasem się miną. Tego pana to nawet trochę omija. Szwed jawi mu się jako nieodgadniony. Niewiadoma z którą lepiej nie zadzierać, bo może skończyć się naprawdę tragicznie dla Einara. GRENLANDIANiby duńskie to-to, ale jednak stoi murem za Askelem. I z tego powodu Einar za nim nie przepada. Szczególnie w momentach, kiedy Asgar broni Norwega czy przeszkadza rudzielcowi go denerwować. Sam w sobie Grenlandczyk wydaje się dość nudny. Nie licząc momentów, kiedy jego zestresowanie oraz znerwicowanie daje się we znaki. Wówczas robi się ciekawie. Do tych właśnie aktów paniki rudzielec często dąży, chociaż nie zawsze się udaje. Unika jednak otwartej walki z Asgarem w pełni jego sił. Zdaje sobie sprawę, że mężczyzna ma nad nim przewagę fizyczną, więc jeśli najdzie Einara na tłuczenie się, zwykle dba o to, aby osłabić przeciwnika jak najszybciej. ROSJAA temu panu mówimy piękne... Albo nie mówimy, bo trzeba zachowywać kulturę języka. Rosja od dłuższego czasu próbuje aż za mocno zbliżyć się do Einara. Wręcz zaborczo i nieco psychopatycznie chce się z nim zbratać. Posunął się nawet do tego, że nazywa chłopaka swoją rodziną i próbuje mu to za wszelką cenę udowodnić. Rudzielec nie dość, że mu nie ufa, to jeszcze nie lubi. Ivan jest bardzo specyficzną osobą, można rzec, taką, która zawsze chce postawić na swoim. Jak coś nie idzie po jego myśli, to lepiej znajdować się daleko. W kontaktach z nim Einar jest ostrożny, niemniej jednak zdarzy się, że ostro sobie popiją. Można rzec, że rudzielec odziedziczył po nim trochę cech, wszak od wieków wielu Rosjan zamieszkuje Spitsbergen. Mocna głowa do picia jest jedną z nich. Miłości do komunizmu jednak Wania nie zdołał przekazać dalej. Wręcz go Einarowi obrzydził, chociaż w pewnym okresie niewielki wybór chłopak miał, jak prawie sami Sowieci mieszkali na wyspach. HOLANDIAStosunek do niego ma bardzo, bardzo mieszany. To ten typ, co przypłynie, wyzuje ze wszystkiego co cenne, po czym odpłynie. Przy okazji jeszcze nazywając się odkrywcą, albo co gorsza – ojcem. Nagle wszyscy są tak chętni do bycia rodziną Einara, ale zająć się dzieckiem, to nie było komu... ANGLIAChciał niepodległości dla Einara. Że parę wieków temu to nie ma znaczenia, takich rzeczy się nie zapomina! A przynajmniej rudzielec nie zapomina. NIEMCYMieli krótki epizod podbicia. Jak to w czasie wojny świtowej bywa. Ze strony Einara jest pewnego rodzaju niechęć zmieszana z wieloma naprawdę dziwnymi uczuciami. Wszak Niemiec podbił wiele krajów, zabił wielu ludzi, robił, co chciał... Tylko po co to wciągnięcie Einara w poczet swoich zdobytych terenów? Nieco psuje cały wizerunek. Będąc pod jego jurysdykcją, rudzielec zmuszony był udawać, że chce się nauczyć niemieckiego, aczkolwiek odniósł sromotną porażkę. Jego miękki akcent kaleczy ten język. KANADAMa gadającego niedźwiedzia. GADAJĄCY NIEDŹWIEDŹ. Czy to nie brzmi jak wystarczająco dobry powód, aby kręcić się w pobliżu Kanadyjczyka? Współpracują ze sobą głównie na płaszczyźnie wszelkich badań obejmujących niedźwiedzie i klimat północy. Bardzo często go nie zauważa i to potrafi być drażniące. Niepokojące trochę. Takie wtapianie się w tło sprawia, że w rudzielcu włączają się niezdrowe odruchy i czuje się wręcz zagrożony. Chociaż żadnego powodu do obaw nie ma. W gruncie rzeczy Matt jest taki... Aż irytujący w swojej grzeczności. Einar czasem próbuje wyciągnąć z niego coś więcej – jakiś przejaw wewnętrznej siły. Póki co bezskutecznie. CHORWACJAPrawdopodobnie jedyna osoba, która toleruje Einara takim, jaki jest. Nie można powiedzieć, że go kocha, co to, to nie. Ich relacja jest dość dziwna. Z jednej strony potrafią porządnie się pobić bez powodu tylko po co, aby zakrwawieni iść się po wszystkim napić. Jedno jest pewne, Chorwatka to twarda baba i umie się bić. Nawet ją lubi. PRUSYPodobno ma pięć centymetrów. Tak mówią. #nohomo INFORMACJE DODATKOWEOgół ludzi zdradza nienasyconą ciekawość wszystkiego, z wyjątkiem tego, co warte jest poznania. - Jest leworęczny.
- Potrafi ignorować i olewać wiele rzeczy, a jego zemsta i mściwość trwa dotąd, aż mu się nie znudzi.
- Nie trawi kradzieży. Łatwiej u niego wyłgać się z morderstwa niż zwinięcia jakiegoś drobiazgu.
- Przy sobie zawsze ma broń w postaci noża oraz okazjonalnie pistoletu. Dla własnego dobra lepiej ich nie ruszać.
- Lubi polować.
- O ile jego orientacja w górach i na lodowej pustyni jest bardzo dobra, tak gubi się w lesie. Nieco też obawia się gęstych, ciemnych puszczy. Za dużo dźwięków dookoła, zbyt wiele par oczu. Wpada w paranoję, że coś na niego wyskoczy zza każdego mijanego drzewa.
- Bardzo, bardzo rzadko widuje jakieś owady i nie potrafi pojąć, jak takie pokraczne stworzenia mogą w ogóle istnieć.
- Svalbard jako słowo jest nieodmienne i poprawne powinno się używać „archipelag Svalbard”. Przykładowo „archipelagu Svalbard”, „archipelagowi Svalbard” i tak dalej.
- Svalbard to archipelag wysp położony za kołem podbiegunowym. Największą z nich jest Spitsbergen. W Hetalii Hidekaz przedstawia go jako loczek Norwegii, gdzie kropeczkę stanowi wyspa Jan Mayen. Ale to szczegóły.
- Jest i jednocześnie nie jest niepodległy. Długi czas był terenem bezpaństwowym, który dopiero w 1920 został ogarnięty prawnie. Pomimo bycia częścią Królestwa, nie jest własnością Norwegii. Jest tworem... Specjalnej troski. Określany jest czasem jako terytorium wewnętrzne z ograniczoną suwerennością norweską. Askel go jedynie pilnuje, jak psa w schronisku albo chomika w klasie biologicznej.
- Na Svalbardzie wiele rzeczy jest nielegalnych. Jak koty, rodzenie się czy umieranie. To ma sens, jeśli się nad tym głębiej zastanowić. Jeśli koty uciekną i zdziczeją, zagrożą żyjącym tam ptakom. Nie można się rodzić, albowiem nie ma czegoś takiego jak obywatelstwo swalbardzkie. A umieranie... Cóż, zauważono, że ciała pochowane tam zamarzają i nie są rozkładane przez bakterie ani robactwo. Nikt nie chciałby wyspy całej w zmrożonych trupach, eh?
- Stanowi jeden z najdalej na północ wysuniętych osiedli ludzkich.
- Prawie wszystko tam jest „najbardziej północne”. Basen, posąg Lenina, fortepian (o wdzięcznej nazwie Czerwony Październik).
- Chwila, posąg Lenina? Dokładnie! Przez pewien okres na Svalbardzie byli praktycznie sami Sowieci. Osada Piramiden jest pozostałością po komunistach. Sporo budynków tam jest wykładanych drewnem, które sprowadzali ze stałego lądu (albowiem na Svalbardzie nie ma lasów. Najwyższe drzewka mają tam oszałamiające 30 cm wysokości). Nawet trawę Rosjanie przywozili. Wszystko po to, aby pokazać, jak Matuszka Rosja jest zamożna.
- Nie tylko komuchem Sval był. W okresie II Wojny Światowej Niemcy zaatakowali stolicę .Zbombardowali puste budynki, bo mieszkańcy zdążyli się ewakuować, trollując tym samym najeźdźców. Niemniej jednak, Ludwig podbił archipelag, tym samym mianując Svala nazistą i trzymając parę lat. Zdążył się rudzielec – nieco pod przymusem – nauczyć trochę niemieckiego. Ale jego miękki akcent mocno go zniekształcał.
- Rosja nie od dziś interesuje się Svalbardem. Utrzymuje uparcie, że to on odkrył archipelag i ma do niego z tego względu prawo, bo pierwszy go zaludnił. Było wiele spięć między Rosją a Norwegią o Svalbard oraz to, co Rosja może (albo nie) tam robić. Między innymi poważnie pogryźli się o to, czy Ivan może wybudować prywatne lotnisko w okresie zimnej wojny oraz niedawno, o wkroczenie bez zezwolenia na teren wysp i wielokrotnie widziane nieopodal archipelagu łodzie podwodne rosyjskiej marynarki. Swego czasu chciał uczynić ze Svala kondominium rosyjsko-norweskie.
- Jest terenem zdemilitaryzowanym i neutralnym (na który NATO może w każdej chwili wkroczyć, gdy uzna, iż neutralność została naruszona). Owej neutralności strzeże rząd norweski.
- Pomimo iż jest to strefa zdemilitaryzowana (co znaczy, iż nie może na nim powstać żaden ośrodek wojskowy ni regularna armia), każdy posiada broń. Poruszanie się poza terenami zamieszkanymi bez owej jest niezwykle niebezpiecznie ze względu na dziko żyjące niedźwiedzie polarne. W skład podstawowego wyposażenia podróżnika wchodzi karabin z gumową oraz ostrą amunicją na niedźwiedzie i rakietnica odstraszająca. Zabicie niedźwiedzia jest legalne tylko w przypadku, gdy nie ma innego wyjścia i jako samoobrona.
- Na poczcie oraz banku są stojaki na broń. My mamy stojaki na parasole, a oni na karabiny. Co kraj, to obyczaj.
- Do większości budynków użyteczności publicznej (poczta, bank, uniwersytet, biblioteka) nie wchodzi się w butach. Obuwie zostawia się przy wejściu i albo chodzi się boso, albo nosi ze sobą specjalne ciapy na zmianę. To samo do większości domów. Wywodzi się to z górniczej historii wysp (oraz z klimatu – pełno śniegu albo błota lub obu jednocześnie), gdzie górnicy wracali brudni z pracy i aby utrzymać czystość, zdejmowali buty przed wejściem do budynków.
- Złoża znajdujące się na wyspach mogą eksploatować wszystkie państwa, które podpisały Traktat Spitsbergeński, w tym Polska. W związku z tym na wyspach znajdują się osiedla m.in. norweskie, polskie i rosyjskie, lecz większość osób przyjeżdża tu sezonowo, na prace badawcze, jedynie na kilkuletnich kontraktach. Ludność stała mieszka tylko na Spitsbergenie.
- Największą grupę ludności stanowią Norwedzy, Rosjanie oraz... Tajowie.
- Więcej tam niedźwiedzi polarnych niż ludzi.
- Pieniądze na Svalbardzie są niemalże zbędne, jedynie w stolicy zachowują resztki jakiegokolwiek sensu. Ze względu na liczne badania gro ludności jest tam na kontraktach zewnętrznych, zapewniających dostęp do jedzenia oraz potrzebnych artykułów. Zatem przyjeżdżając na wyspę nie mają ze sobą nawet grosza, wszystko z góry zapłacono przed ich podróżą.
- Drogo. Bardzo. Litr mleka to 27 zł, bochenek chleba sięga 20. Jednakowoż ich pensje też nie są małe, potrafią zarabiać (w przeliczeniu) 20 tysięcy złotych miesięcznie, przez wzgląd na fakt, że wielu ma dwie a czasem nawet trzy prace.
- Telefony komórkowe również są nieprzydatne. Zasięg łapią tylko w obrębie miasta, poza nim w razie wypadku używane są telefony satelitarne.
- Grunt jest tak zmrożony, że nie było warunków położyć kabli czy rur. Zostawiono je na ziemi w drewnianych zabudowach.
- Zimą są częste problemy z bieżącą wodą w domach, potrafi też siąść elektryczność.
- Internet podłączono dwa lata temu, do tej pory był tylko w uniwersytecie i ośrodkach badawczych.
- Nie możesz polecieć tam tak z miejsca. Wpierw musisz poprosić o zgodę gubernatora (zwykle nie ma z tym problemów), potem określić ramy czasowe wyjazdu i kupić bilet w obie strony. Nie możesz sobie przylecieć i siedzieć, ile chcesz. Jasno określasz przed podróżą, kiedy się twój pobyt skończy. Jeśli przyjeżdżasz pracować, musisz mieć umowę podpisaną przed przybyciem na wyspy.
- Bezrobocie i przestępczość są tam zerowe. Zdarzyły się bodaj tylko dwa akty kradzieży. Właściciel domu w ramach samoobrony zastrzelił włamywaczy. Od tego czasu nikt jakoś nie pali się do kradzieży.
- Większość mieszkańców zostawia domy otwarte, bardzo często nie mają zamków w drzwiach wejściowych.
- Ponad połowa powierzchni to lodowce. Są to też popularne miejsca dla turystów, chcących się wspiąć czy zwiedzić lodowe jaskinie. Niemniej jednak około 60% wysp to parki narodowe i rezerwaty, gdzie nie wolno wejść. Wszystkie wycieczki odbywają się z przewodnikiem.
- Na wyspie są jedyne w swoim rodzaju znaki ostrzegające przed niedźwiedziami polarnymi (biała sylwetka misia, czarne tło, czerwona obwódka), okraszone napisem „Gjelder hele Svalbard”, oznaczające „Odnosi się do całego Svalbardu”. Co złośliwsi twierdzą, że to raczej norweska wersja „Go to hell, Sval”.
- Nie zmienia to faktu, że koszulki z tymi znakami są popularną pamiątką.
- Longyearbyen (albo Longyeahbyebye wedle Nonsensopedii) to jedno z najbrzydszych miast świata. Składa się z kilku domków w jaskrawych kolorach, które ktoś metodą kopiuj-wklej porozrzucał na losowych miejscach w okolicy portu. Wszystko na tle białych (albo brązowo-błotnistych) gór i brudnoniebieskiego nieba. Uroczo.
- Prawie wszystkie domy są tam budowane na palach, albowiem wiosną jak gruba pokrywa śniegowa topnieje, częste są powodzie, nie wspominając o wielkiej ilości błota.
- Zawieje, burze śnieżne, lawiny, trzęsienia ziemi. Brakuje tu do kompletu tylko wulkanów. Stolica często i gęsto ulega uszkodzeniom – tylko przez ostatnie pół roku wiele domów niemalże zmiotła lawina, a reszta ucierpiała w czasie kilkudniowego trzęsienia. Obecnie trwa odbudowa.
- Znajduje się tam może 4-5 kilometrów ulicy. Autobus jest jeden i kursuje z lotniska do najważniejszych punktów w mieście na życzenie pasażerów. Taksówek również jest kilka, są one jednak dzielone – jeśli inny pasażer ma ochotę zabrać się z tobą, zabierasz go.
- Pieszy ma ZAWSZE pierwszeństwo, nawet jeśli łamie przepisy drogowe. Nikt i tak się tam na drodze nie spieszy.
- Jeśli jesteś turystą, nie możesz zabrać żadnego zwierzęcia, nawet znalezionego już martwego. Wszelkie zwłoki należą do Svalbardu.
- Dla stałych mieszkańców jest przydział na ilość sztuk ptaków, jakie można upolować.
- Na bilecie znajduje się maksymalna ilość alkoholu, jaką możesz zakupić w czasie pobytu. Ale wiadomo jak to jest, umieść wielu Rosjan w jednym miejscu, okraś odrobiną Ukraińców z Polakami, a na pewno nie będą siedzieć w zimnie o suchej buźce.
- Nawet trudno się tu przeziębić w związku z wyraźną jałowością i suchością powietrza.
- Raj dla uczuleniowców – niemal nic nie kwitnie i nie ma pyłków. Problemem może być jedynie pył z kopalni węgla.
| |
|